Byli sobie powstańcy



 W grudniu 1918 roku po długim okresie zaborów na ulice Poznania wyszli powstańcy. Co roku wspominamy te wydarzenia. Dobrze byłoby gdyby nie kończyło się tylko na wspominaniu.

            Wszystko zaczęło się od przyjazdu do Poznania słynnego zarówno w kraju jak i na świecie pianisty – Ignacego Jana Paderewskiego.  26 grudnia 2012 przebywał on w hotelu Bazar skąd tego samego dnia wieczorem wygłosił przemówienie, które poruszyło tłumnie przybyłych Poznaniaków mających po dziurki w nosie niemieckiej okupacji i wszelkich prób germanizacji. Błyskotliwa przemowa wywołała wielką patriotyczną manifestację. Niemcy stwierdzili, że nie mogą  na tę sytuację nie reagować. Już następnego dnia zorganizowali wojskową defiladę. Parę godzin później rozpoczęły się pierwsze walki pomiędzy powstańcami a zaborcami, które z centrum szybko rozprzestrzeniły się na cały Poznań oraz na rejon dzisiejszej Wielkopolski.  W walkach, które ostatecznie zakończyły się sukcesem dla strony polskiej, zginęło wielu walczących. Nie będę jednak tutaj przeprowadzał analizy historycznej na miarę Bogusława Wołoszańskiego. Chcę się chwilę zastanowić nad tym czy w mieście w którym wybuchło powstanie, ludzie potrafią docenić i wykorzystać poświęcenie walczących.
            Podczas ostatnich obchodów kolejnej rocznicy tych wydarzeń miałem trochę czasu, aby przejść się ulicami stolicy Wielkopolski. W czasie tego spaceru mogłem zobaczyć zabytkowy czołg przy którym można sobie było zrobić zdjęcie, widziałem też wielu entuzjastów historii, którzy poprzebierani byli w stroje polskich żołnierzy z 1918 roku. Z kolei w miejscu w którym zginął pierwszy z powstańców położono kwiaty w celu upamiętnienia jego postaci. Miała też miejsce inscenizacja walk dobrych Polaków ze złymi Prusakami, a przed południem odbywały się uroczystości przypominające te chlubne wydarzenia. Cieszy zatem, że wielu ludzi pamięta o bohaterstwie tych osób, które walczyły o wolność i dobrobyt.

                      Powstańcy walczyli nie tylko dla siebie, ale i dla przyszłych pokoleń

            Myślę, że wyłączając pewne środowiska, które wszędzie dopatrują się rozmaitych spisków, raczej nikt nie ma wątpliwości, że żyjemy w wolnym kraju. Co z dobrobytem? Skupmy się na Poznaniu. W ostatnich latach zmodernizowano lotnisko, wybudowano wielki stadion mogący pomieścić 40 000 osób, poczyniono sporo inwestycji budowlanych, a niedawno miasto było jednym z gospodarzy piłkarskich mistrzostw Europy. Poznań promuje się także jako miejscowość, która wspiera sport i aktywność fizyczną. Wygląda więc na to, że jest to takie miejsce, które prężnie się rozwija i świetnie prosperuje, coraz bliżej mu do zachodnioeuropejskich standardów, ma świetnie rozwiniętą komunikację i mieszkają tu sami energiczni, przedsiębiorczy, kreatywni ludzie. Chcesz być kimś, mieć odpowiednią pozycję społeczną? Koniecznie tu zamieszkaj!! Poznań to świetnie miejsce!! Problem w tym, że dzisiaj mało kogo stać na kupienie sobie mieszkania za jakieś 300 000 albo i 400 000 złotych.
Wielu młodych ludzi szuka w mieście mieszkań. Szkoda, że mało kto myśli o tym jak skutecznie pomóc takim osobom. Zamiast tego jest coraz więcej lokali komunalnych, które albo stoją puste, albo mieszkają tam ludzie dla których takie pojęcia jak porządek, rzetelna praca, uczciwość czy kultura osobista nie istnieją.  Jeśli szukanie mieszkania dopiero przed Wami, a myślicie o tym aby mieszkać w Poznaniu, to mam nadzieję że ta sytuacja zdąży się jeszcze poprawić.
            Co z tego, że zmodernizowano lotnisko i buduje się nowy dworzec kolejowy i autobusowy kiedy  stan miejskich dróg owszem, najgorszy nie jest, ale i tak nietrudno znaleźć takie, po których ktoś, kto dba o zawieszenie jeździ slalomem, zaś popołudniami od poniedziałku do piątku łatwo wpaść w pochłaniający paliwo i nerwy korek? Można zatem zrezygnować z samochodu. Tylko że ceny biletów komunikacji miejskiej rosną.
Gdy ktoś postanowi pozwiedzać miasto to z pewnością spostrzeże, że obecnie jest tu sporo placów budowy i nowych inwestycji. To oczywiście bardzo dobrze. Czy jednak trzeba być geniuszem budowlano – urbanistycznym aby zorientować się, że lepiej byłoby remonty i budowy rozłożyć w czasie aby nie wprowadzać niepotrzebnego chaosu? Albo, żeby stwierdzić, że bydynek powinien komponować się z otoczeniem? Być może, ale w takim razie takich geniuszy tutaj brakuje.
Zbudowano wielką sportową świątynie jaką jest Stadion Miejski. Zdaje się jednak, że co niektórzy zapomnieli o innych niż futbol dyscyplinach sportowych. Klub sportowy Olimpia wspierający między innymi lekką atletykę zmaga się z brakiem funduszy. Poznańscy żużlowcy już od wielu lat jeżdżą i trenują na starym i zaniedbanym stadionie. Na torze wyścigowym znajdującym się na obrzeżach miasta z powodzeniem można by organizować zawody nawet międzynarodowej rangi. Jednak nikt zbytnio nie kwapi się, aby przeznaczyć fundusze na odpowiednią modernizację, choćby zwyczajną budowę trybun.
Pewien wysoki jegomość, który do tego jest prezydentem miasta, wraz ze swoimi kolegami z Urzędu Miasta ciągle chwali się jakim to znakomitym przedsięwzięciem była organizacja Euro. Osobiście nie wiem czy aż tak bardzo jest się czym chwalić. Kibice mieli rozrywkę, ale oznaczało to też pojawienie się międzynarodowej zgrai ochlapusów dzięki którym służby sprzątające miały co robić. Śmieci wprawdzie posprzątano, ale  długu o wartości kilkudziesięciu milionów złotych jaki powstał po mistrzostwach już nie da się tak łatwo pozbyć. Być może tutaj należy szukać przyczyny szybko rosnących podatków komunalnych.

        Poznań - oby za wspomnieniem powstańczych walk szły tutaj także konkretne czyny

Problem dbania ( a raczej jego braku) o Poznań nie dotyczy jednak tylko pracowników Urzędu Miasta. Wielu mieszkańców nie potrafi uszanować wspólnego dobra.  Pomalowano jakąś kamienicę? Świetnie, będzie gdzie złożyć swój podpis! Właściciele psów to z kolei ludzie ekologiczni, bo użyźniają parkowe trawniki naturalnym nawozem. Mało? Wystarczy przejść się paroma ulicami żeby przekonać się, że wielu Poznaniaków nie uważało na lekcjach w szkole kiedy mówiono o dbaniu o czystość okolicy w której się mieszka. Jeszcze inni z kolei ciągle mówią co należałoby zrobić i co im się nie podoba, ale sami nie kiwną palcem jeśli chodzi o jakąkolwiek pracę na rzecz wspólnego dobra.
            Jak to wszystko podsumować? Według mnie Wielkopolanie pamiętają o bohaterach sprzed niemal stu lat, którzy chcieli zapewnić swojemu krajowi wolność i dobrobyt. Tylko że oprócz pamięci powinno mieć miejsce coś jeszcze. Uszanowanie tych wartości o których myśleli walczący żołnierze. Czy tak się dzieje? Patrząc na dzisiejszy Poznań i różne zjawiska jakie mają miejsce dochodzę do wniosku, że nie jest z tym najlepiej. Raczej nie o to im chodziło gdy 27 grudnia 1918 roku z karabinami wyszli na ulice miasta.
           

Tak postępują mistrzowie

 Każdy ma swoje cele i ambicje. To dobrze. Co jednak w sytuacji, w której wydaje się, że marzenia zaczynają uciekać?




Często  w rozmowach o sporcie samochodowym  spotykam się z  pewnym zarzutem wobec wyścigów Formuły 1. Chodzi o to, że ludzie niejednokrotnie mówią, że wyścigi są nudne, nic się nie dzieje, nikt się nie wyprzedza i wszyscy jak w procesji jeżdżą przez półtorej godziny po kilkukilometrowym kółku, od czasu do czasu zjeżdżając na wymianę opon. Zgadzam się, że tak bywa.  Jednak na pewno nie można  powiedzieć tego o ostatnim wyścigu sezonu 2012, który miał miejsce pod koniec listopada w Brazylii.
            Do ostatnich zawodów bardzo emocjonującego sezonu, nie była rozstrzygnięta kwestia kto zdobędzie tytuł Mistrza Świata. Walka miała rozegrać się pomiędzy Hiszpanem Fernando Alonso, a Niemcem Sebastianem Vettelem. W lepszej sytuacji był Vettel. Miał trzynaście punktów przewagi nad rywalem. Mimo to wyścig zaczął się dla niego niezbyt optymistycznie. Na starcie wyprzedziło go kilku kierowców, a po chwili został lekko potrącony przez jakiś inny samochód. Wskutek tego Sebastiana obróciło tyłem do kierunku jazdy, wyprzedzili go wszyscy kierowcy i znalazł się na ostatnim miejscu. Do tego wyścigówka była lekko uszkodzona. Wszak można było jechać dalej, ale czy usterki nie są  na tyle duże, że w pewnym momencie auto stwierdzi, że dalej nie pojedzie? 

                   W tym momencie Vettel pomyślał, że to koniec marzeń o mistrzostwie


Wielu ludzi śledzących wyścigowe zmagania pomyślało sobie zapewne, że to koniec marzeń o trzecim z rzędu tytule dla tego młodego Niemca. W jednym z wywiadów sam Vettel powiedział, że w tym momencie myślał, że mistrzostwo przepadło. Choć sytuacja była dla niego dołująca, ruszył dalej. Po niedługim czasie zaczął wyprzedzać pierwszych kierowców. Pogoń nie odbyła się jednak bez komplikacji. Na szesnastym okrążeniu zaczęło padać, a podczas jednej z wymian opon pojawiły się problemy przez które Vettel stracił kilka cennych sekund. W tym czasie Alonso cały czas jechał w czołówce. Mimo to Niemiec nadal pruł w górę. Z pewnością musiał wtedy trzymać nerwy na wodzy. Emocje kotłujące się w głowie poganiały do jak najszybszej jazdy, ale rozsądek podpowiadał aby zbytnio nie szarżować – nawierzchnia cały czas była mokra i każdy poślizg mógłby sprawić, że myśl o zdobyciu tytułu rozbiłaby się o którąś z band bezpieczeństwa rozstawionych wokół toru. Paru kierowców tego dnia bowiem nie zobaczyło przed sobą biało – czarnej szachownicy. W końcu po wielu chwilach, nerwów, emocji, niepewności i wiary w sukces, Sebastian Vettel dotarł do mety na szóstej pozycji. Czy to wystarczy na zdobycie najwyższego tytułu?  Tak.  Sebastian wygrał mistrzostwo z trzypunktową przewagą nad Fernando, który wyścig ukończył na miejscu drugim, za pierwszym na podium Jensonem Buttonem. Dla mnie był to chyba najlepszy wyścig Formuły 1 jaki widziałem.
            Czy można sytuację jaka miała miejsce podczas tych zawodów odnieść do życia? Komuś może się to wydać naciągane, inny pomyśli, że co ma wyścig samochodowy wspólnego z różnymi sytuacjami, które nas spotykają. Ja jednak widzę powiązanie. Otóż każdy człowiek ma jakieś plany czy marzenia związane z życiem osobistym, z rozwojem pasji i zainteresowań, osiągnięciem sukcesu w jakiejś dziedzinie czy też w swoim zawodzie. Każdy ma jakieś swoje „mistrzostwo”. Dodam tutaj, że  nie słyszałem, żeby kiedykolwiek droga do sukcesu i marzeń była drogą, którą zawsze idzie się lekko i łatwo. Myślę, że to dobrze. Gdyby wartościowe rzeczy były łatwo osiągalne byłyby one niejako plastikowe i kiczowate. W tym miejscu wtrącę pytanie retoryczne. Co robimy gdy natrafiamy na problemy lub w chwilach kiedy wydaje się nam, że to do czego dążymy i na czym nam zależy jest niemal niemożliwe do osiągnięcia i nam ucieka tak jak Alonso uciekał przed Vettelem? Może się wtedy pojawić myśl, żeby zrezygnować, że po co się trudzić skoro i tak się nie uda, że to jakieś bujanie w obłokach. Zdarza się, że odchodzimy od tych rzeczy gdyż wolimy wybrać po prostu łatwiejsze rozwiązanie (dając dojść do głosu ludzkiej tendencji do unikania wysiłku, a szukania wygody) tracąc chęć do podjęcia trudu i wiarę w siebie, bojąc się zaryzykować lub też zwyczajnie ulegając lenistwu. Wtedy powiększa się na świecie grono osób, które pewnego dnia stwierdziły, że owszem, plany i marzenia są fajne, ale czas wynieść je gdzieś na strych umysłu, zacząć myśleć trzeźwo, pomyśleć o poszukaniu dobrze płatnej i zapewniającej pozycję pracy, dać sobie spokój z marzycielstwem. Albo co uważają, że nie warto inwestować czasu i energii w relacje z innymi lub sprawy, których doprowadzenie do końca wymaga cierpliwości, trudu i ryzyka.

                                            W Brazylii ten młody człowiek pokazał, 
                        że nawet gdy coś wydaje się niemożliwe, nie wolno się poddać

            W takiej samej sytuacji znalazł się Sebastian Vettel podczas GP Brazylii. Spadł na ostatnie miejsce, a samochód był lekko uszkodzony. Nie była to sytuacja łatwa, a Vettel mógłby poddać się stwierdzając, że wszystko stracone i pojedzie tylko po to, aby dojechać do mety. Po co ruszać w szaleńczą pogoń skoro i tak prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie? Mimo to zaczął pędzić do przodu, nie poddał się i osiągnął cel jakim było dla niego trzecie pod rząd Mistrzostwo Świata. Jego myśl o tym, że wszystko stracone nie sprawdziła się, choć wszystkie okoliczności przemawiały za jej słusznością.  Takiej postawy i ambicji każdemu z Was życzę.
            Oczywiście można lubić Sebastiana Vettela, można też za nim nie przepadać. Znajdą się też tacy, którzy twierdzą, że jego zwycięstwa to zasługa pracy zespołu i dobrego samochodu. I powiem Wam, że mają oni rację., ale z drugiej strony na nic zdałby się najlepszy sprzęt gdyby nie talent, ambicja młodego człowieka i wola walki.



                                                                                                                                 10.12.2012