Zima to znakomity czas na podnoszenie swoich umiejętności jazdy. Nawet jeśli inni uznają nas za wariatów
Muszę przyznać,
że podobała mi się tegoroczna zima. Śniegu nie brakowało, a i solidny mróz
dawał o sobie znać. Dość gruba warstwa
białego puchu sprawiła, że wieczory w mieście stały się cichsze niż zazwyczaj,
jeździło mniej samochodów, a większość ludzi pochowała się w ciepłych
domach. W takich właśnie momentach
bardzo lubię przechadzać się ulicami miasta. Jest wtedy tak spokojnie i trochę
nastrojowo. Przyjemnie było na przykład
późnym i mroźnym wieczorem, który sprawiał, że człowiek czuł się mieszkańcem
Norwegii lub Szwecji, a nie Polski, wyjść z domu i przy akompaniamencie
skrzypiącego pod nogami śniegu wybrać się do klubu bilardowego, aby rozegrać z
kolegą kilka partyjek i wypić drinka. Wydaje mi się, że ludzie, którzy dają
przestraszyć się takiej pogodzie, tracą rozmaite przyjemne chwile.
Nie zapomnę też
sytuacji, w których widziałem przemarzniętych, spieszących ku ciepłym
pomieszczeniom ludzi, w czasie gdy ja szedłem wyprostowany i z podniesioną
głową nie bojąc się chłodu, a to dzięki kurtce od North Face’a, ocieplanym
spodniom, zimowym butom, polarowym rękawiczkom, a także pewnemu zahartowaniu
jakie dał mi sport.
Mojego entuzjazmu z pewnością nie
zrozumie wielu kierowców, którym przyszło się mierzyć z zimowymi warunkami.
Przyznam, że samemu chciałem uniknąć jazdy po zaśnieżonych drogach ze względu
na bezpieczeństwo i chęć chronienia mojego samochodu przed całym tym syfem jaki
leżał na ulicach. Plan był taki, że czasy, kiedy wszędzie leży śnieg, samochód
będzie sobie odpoczywał. Sprawy potoczyły się jednak w ten sposób, że ze swoich
obaw i strachu zostałem wyciągnięty,
kiedy ostatnio samemu musiałem się zmierzyć ze śnieżną jazdą. W ten sposób z
kogoś kto obawiał się jazdy zimą stałem się kimś, komu jazda w takich warunkach
po zasypanych ulicach poza miastem, sprawia wielką frajdę. Moja pewność siebie
jako kierowcy wzrosła. Żałowałem nawet
trochę, że w pewnym momencie musiałem zjechać z takich dróg i wjechać na
odśnieżoną, komfortową trasę szybkiego ruchu. Widać, to jednak prawda, że
często najlepszą metodą zwalczenia strachu jest spotkanie się z nim.
Zapewniam Was, że jazda nieodśnieżonymi drogami to prawdziwa frajda.
Dlatego dobrze rozumiem kierowców,
dla których zima była okazją do znakomitej zabawy za kierownicą. Parę dni temu
widziałem w internecie filmik, na którym właściciele niekoniecznie sportowych
samochodów, jeździli kontrolowanym poślizgiem na terenie parkingu przy jakimś
poznańskim supermarkecie. Szczerze mówiąc nic szczególnego. Samochód kręcący
bączki, jeżdżący wokół latarni i robiący
„ósemki”. Wszystko jest w porządku i nie widać aby owe osoby przyczyniały
się do powstania jakiegoś zagrożenia, nie licząc przydzwonienia autem w
latarnię. Mimo to nie zabrakło takich
osób, które zdecydowanie skrytykowały owych amatorów niecodziennej jazdy. Na
pewnej stronie internetowej ich zachowanie zostało napiętnowane, uznane za
nieodpowiedzialne, głupie i niebezpieczne. Tylko, że nie za bardzo wiem co jest
niebezpiecznego w ćwiczeniu wychodzenia z poślizgu i zbieraniu doświadczenia za
kierownicą gdy odbywa się to na parkingu pustym, a na pewno w sporej
odległości od innych zaparkowanych aut lub maszerujących zakupowiczów. Ktoś
powiedzieć może, że jest to przecież miejsce publiczne i takie zachowanie jest
wykroczeniem. Teoretycznie tak, jednak moim zdaniem przepisy są po to, aby
służyły człowiekowi, a nie aby człowiek służył przepisom.
Od czego są
zatem szkoły bezpiecznej jazdy i dni otwarte na torze wyścigowym?
To prawda, że takie zajęcia z instruktorem dużo dają. Nie każdego jednak
na to stać, poza tym nie we wszystkich miejscowościach takie zajęcia się odbywają.
Zgodziłbym się z krytykantami jeśli
takie zabawy komuś by zagrażały.
Popieram na przykład zwalczanie procederu ulicznych, nielegalnych
wyścigów. Nawet jeżeli owi „kierowcy wyścigowi” posiadają wysoki poziom
umiejętności, to mogą swoim zachowaniem sprowokować kogoś mniej doświadczonego
do wykonania niezbyt przemyślanego manewru, który sprawi, ze auto przeżyje bliskie
spotkanie z przydrożnym znakiem. W tym przypadku jednak, który przed momentem
opisywałem, uważam ich argumenty za tak
celne jak strzał z łuku do tarczy wykonywany przez gościa, który właśnie wypił
kilka piw.
Bardzo łatwo
jest oceniać i formułować wnioski na podstawie strzępków informacji, które do
nas docierają. W Polsce, ale i chyba w wielu miejscach na świecie, jest to dość
powszechne. Gdy w gazecie ukaże się zdjęcie znanego aktora z niewyraźną miną i kieliszkiem
w ręku, bardzo szybko ktoś przypisze mu opinię ochlapusa. Mało kto
pomyśli, że może wino było niedobre. Gdy w internecie przeczyta się wyrwaną z kontekstu wypowiedź
znanego polityka, łatwo udowodnić mu jakieś nieczyste intencje. Komu przyjdzie
do głowy, że to po prostu przejęzyczenie? Gdy ktoś zobaczy filmik, na którym jakiś młody człowiek kręci bączki na pustym parkingu, uzna go za pirata drogowego i kogoś kto
dziesięć razy oglądał każdą część „Szybkich i Wściekłych”. Widocznie to
kosztuje zbyt wiele wysiłku, aby uznać, że to osoba, która celowo wybrała
puste miejsce, aby w bezpiecznych warunkach podnosić swoje umiejętności. Oj,
nieładnie Polacy!! Pora skończyć z patrzeniem na innych z niechęcią, z tym
nieustannym krytykowaniem i wypatrywaniem komu by tu jeszcze słownie dołożyć.
Warto szukać miejsc gdzie można podnieść swoje umiejętności
Tymczasem nawet Sobiesław Zasada,
były kierowca rajdowy zachęca w swej książce „Szerokiej Drogi”, aby szukać
pustych miejsc i ćwiczyć swoje umiejętności. Drodzy amatorzy nieprzeciętnej
jazdy. Zachęcam Was do tego samego. Myślę, że nie robicie niczego złego. Dam
Wam jednak parę rad. Upewnijcie się, że w miejscu jakie sobie wybraliście, na
pewno dla nikogo nie stanowicie zagrożenia.
Następnie rozejrzyjcie się czy w okolicy nie kręcą się żadni policjanci,
którzy niekoniecznie muszą podzielać naszą pasję. Dalej, jeśli nakręcicie
filmik, albo zrobicie zdjęcia Waszych wyczynów, to nie publikujcie ich w
internecie, aby uniknąć niepotrzebnych kłopotów. Na koniec jeszcze raz się
upewnijcie, czy będzie bezpiecznie. Przyjemnej jazdy!!
A ja, kiedy
przyjdzie kolejna zima, zmieniam opony na zimowe i samemu ruszam na spotkanie z
białym puchem.
28.1.2013