Nie będzie niczym odkrywczym jeśli powiem, że warto regularnie kontrolować stan techniczny swojego samochodu. Ciekawe może być jednak to, że tak jak warto od czasu do czasu zajrzeć pod maskę, dobrze jest też zaglądać wgłąb siebie.
Pewien człowiek miał samochód. Nie
było to jakieś nadzwyczajne auto. Przeciętna maszyna, która nie wyróżniała się
niczym szczególnym spośród wielu innych, które każdego dnia przemierzało ulice
wioząc swoich właścicieli do miejsc pracy, na zakupy, w celu załatwienia
różnych spraw czy też na weekendową przejażdżkę. Właściciel owego auta raczej
nie za bardzo przejmował się stanem technicznym swojego samochodu. Nigdy nie
sprawdzał poziomu oleju czy płynu hamulcowego. Ciśnieniem w oponach przejmował
się tylko wtedy kiedy były one już niemal kompletnym kapciem. Karoserię mył raz
na parę miesięcy, albo i rzadziej, czasem
zdarzało się więc, że ktoś napisał na nim słowo „brudas”. Przeglądami u
mechanika też zbytnio się nie zajmował, a kiedy się już tam zjawiał, zawsze
okazywało się, że trzeba dokonać wielu napraw. Jednak jakiś czas po takiej
wizycie wszystko wracało do „normy”. Nie było zatem niczego dziwnego w tym, że
jazda tym samochodem nie była zbyt komfortowa, często zdarzały się różne usterki,
a ogólna sprawność pozostawiała wiele do życzenia. Niektórzy wyśmiewali się z
tego człowieka i zastanawiali jak można tak zaniedbywać samochód, który często
jest podstawowym środkiem poruszania się.
Niedaleko niego mieszkał inny
człowiek, który też miał samochód. W przeciwieństwie do swego sąsiada, szanował
swoje auto. Nie był wprawdzie jakimś pedantem, którego o palpitacje serca
przyprawiało drobne zakurzenie czy jakaś niewielka ryska, ale na pewno nie
można było mu zarzucić, że nie dba o swój czterokołowy pojazd. Poziom
wszystkich płynów i cieczy zawsze był na odpowiednim poziomie. Karoseria
lśniła, różne elementy samochodu spisywały się bez większych zarzutów. Ów
właściciel regularnie kontrolował stan samochodu i wymieniał zużyte elementy.
Dzięki temu jazda była komfortowa i choć czasem nie dało się uniknąć jakieś usterki, to nigdy nie były
one poważne. Inni ludzie podziwiali tego
człowieka, że potrafi on tak dobrze dbać o swój samochód, choć czasami zdarzali
się malkontenci, którzy coś tam z zazdrości lub niechęci krytykowali.
Piszę o tym dlatego, że tak jak dba się o dobry stan samochodu, powinno dbać się o stan swojego życia wewnętrznego i własnej duszy. Warto od czasu do czasu zajrzeć do swojego wnętrza, aby sprawdzić czy wszystkie śrubki są dokręcone, płyny na odpowiednim poziomie, czy czasem coś nie wymaga drobnej naprawy. Dobrze jest też jeśli ktoś regularnie chodzi do spowiedzi. Można to porównać do takiej kontroli w warsztacie, dzięki której różne niewielkie usterki można szybko usunąć i gdzie dobry mechanik zwróci naszą uwagę na rzeczy, których być może w codziennej jeździe nie zauważamy. Jeśli takie przeglądy robimy regularnie to myślę, że można być spokojnym o to, że nasz samochód będzie sprawny i nie zawiedzie nas na przykład na środku autostrady. Podobnie jest z duszą człowieka, który regularnie chadza do spowiedzi. Myślę, że taka osoba może być spokojna o jej stan i o to, że nie powinny się w niej zdarzyć żadne poważne usterki wymagające generalnych napraw.
Jeżeli kogoś nie interesuje to, żeby
sprawdzić stan techniczny auta i to, żeby czasem zajrzeć do mechanika aby
zobaczył co dzieje się pod maską, to bardzo prawdopodobne, że taka osoba po
jakimś czasie skończy tak jak ta fikcyjna postać o której napisałem na
początku. Taka sytuacja ma też swój odpowiednik w życiu duchowym. Jeśli ktoś
nie dba o stan swojego życia wewnętrznego, a do spowiedzi chodzi z
częstotliwością opadów śniegu na Florydzie, albo wcale, to wkrótce jego duszę
zacznie przykrywać coraz większa warstwa kurzu, różne elementy w będą w niej
szwankować, a coraz większy bałagan i poczucie pustki we wnętrzu będą miały
wpływ na to co dzieje się na zewnątrz - na pracę, relację z innymi, na
patrzenie na siebie, innych i na świat. Bardzo prawdopodobne, że za jakiś czas
będzie wymagany totalny remont, którego przecież łatwo można było uniknąć.
Dwie osoby i dwa różne „style”
zajmowania się swoimi autami…myślę, że lepiej brać przykład z tego drugiego
człowieka. Nie tylko jeśli chodzi o pielęgnacje auta, ale także jeśli mowa o
życiu duchowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz