Polska gola, lej browara!!


Choć piłką nożna się nie interesuję to jestem w stanie zrozumieć, że ktoś przyjeżdża by kibicować swojej reprezentacji. Zastanawia mnie jednak dlaczego spora część tych ludzi zachowuje się jak anarchistyczna hołota.           


Zacznę od tego, że w czasie odbywania się rozmaitych piłkarskich mistrzostw takie osoby jak ja, czyli niespecjalnie interesujące się futbolem, mogą czasem poczuć się jak społeczny margines. Wiele codziennych rozmów dotyczy piłki nożnej, typowane są wyniki meczów i oceniana forma poszczególnych drużyn i zawodników – my jednak tego entuzjazmu nie podzielamy. Gdybym na przykład zamyślił się idąc ulicą i niechcący wpadł na jakiegoś znanego piłkarza, to bardzo możliwe, że nawet bym o tym nie wiedział. Jeśli zaś chodzi o mecz otwarcia mistrzostw Europy, to obejrzałem jakieś 20 pierwszych minut, a potem wróciłem do swoich spraw. Życzę swojej drużynie narodowej, aby im poszło jak najlepiej, ale poza tym sam przebieg mistrzostw i różne kwestie związane z piłką nożną raczej nie przykuwają mojej uwagi, choć dla przyjemności popatrzenia i podziwiania sportowego talentu zawodników pewnie obejrzę sobie jakiś dobry mecz.

            Mimo, że futbolowych pasji nie podzielam, to jestem w stanie zrozumieć to, że ktoś przyjeżdża z daleka po to aby dopingować swoją drużynę. Szanuję to, że dla kogoś innego piłka nożna jest czymś istotnym. Wielu kibiców, którzy przyjechali do Polski to w moim odczuciu sympatyczne osoby, które są kolorowym, aczkolwiek chwilowym urozmaiceniem w krajobrazie miast. Zastanawia mnie jednak, dlaczego tak spora część tej grupy ludzi, która uwielbia przez półtorej godziny patrzeć na 22 osoby biegające za czarno – białą piłka, przypomina raczej anarchistyczną hołotę?  To, że ktoś jedzie samochodem co chwila trąbiąc ku czci i chwale swojej ulubionej drużyny jest jeszcze delikatną formą naruszania spokoju publicznego. Pewnej, właściwie to już nocy, bo było już po godzinie 23, wracałem do domu z dzielnicy znajdującej się na obrzeżach miasta. Było tam cicho i spokojnie, od czasu do czasu wyłaniając się z mroku przemykali jacyś pojedynczy ludzie, a z oddali dochodził szum nocnego ruchu na autostradzie po której pewnie leniwie sunęły ciężarówki. Gdy po kilkudziesięciu minutach byłem w centrum, krajobraz był zupełnie inny. Ci, którzy oglądali trzecią część Władcy Pierścieni na pewno pamiętają bitwę o miasto Minas Tirith gdy pod bramami owego miasta znalazło się wiele tysięcy złych Orków. Tak…właśnie w ten sposób wyglądało centrum Poznania. W „rolę” orków wcielili się nadzierający się co chwila kibice próbujący również od czasu do czasu witać i ściskać przechodniów myśląc, że są zabawni, i którym siłę  do wielogodzinnych, wątpliwej jakości pokazów wokalnych dawał, równie wątpliwej jakości alkohol sprzedawany w śródmiejskich pubach po dwukrotnie wyższych cenach. Warto w tym miejscu dodać, że cena prawdopodobnie była wprost proporcjonalnie duża do ilości wody dodanej do piwa. Szeregi orków, które najechały na miasto zasilali także chodzący dość niepewnym krokiem imprezowicze, którzy następnego dnia rano pewnie obudzili się mając wrażenie, że ciśnienie we wnętrzu ich głów co najmniej stukrotnie przekroczyło dopuszczalne normy. Nie brakowało także obszczymurków, których główna aktywność przypada na sobotnio-niedzielną noc. Na ulicach było tyle śmieci, że gdyby członkom ekip sprzątających płacić złotówkę za każdy papierek, to dziś byliby milionerami mieszkającymi w domu z basenem. Kibicowanie to rzecz, która wielu osobom daje wiele frajdy. Jednak bełkotliwe okrzyki i przyśpiewki pod oknami mieszkańców centrum oraz spora ilość alkoholu wlana do organizmu naprawdę nie jest gwarancją sukcesu w mistrzostwach. Można być takim kibicem, który nie zapomina o osobistej kulturze i właściwym zachowaniu, można być też takim dla którego mecz to pretekst dla pijackiego wieczoru i powrotu do zamierzchłych czasów Hunów, i Barbarzyńców. Na szczęście są  tacy, którzy mijani na ulicy wzbudzają sympatię i przyjechali tu, aby wspierać swoją reprezentację w taki sposób, który nie przynosi wstydu państwu z którego przyjechali. Kibice, którzy wiedzą co to jest sportowe zachowanie.
            Jest jeszcze jedna rzecz, która mi się nie podoba i o której chciałbym napisać. Wszystkie media – internet, telewizja, radio, gazety – ciągle bombardują nas wezwaniem by stać się częścią narodowej wspólnoty kibicującej polskim futbolistom.  Musimy kibicować, musimy śledzić przebieg mistrzostw, w każdym polskim domu każdy ogląda mecz polskiej reprezentacji, nawet siedzący w terrarium kameleon ogląda piłkarskie zmagania, a jego ubarwienie na pewno zmienia się w biało-czerwone barwy polskiej reprezentacji i tak dalej… . Wszystko na Euro jest znakomicie przygotowane i wszyscy się cieszą. Jeśli jednak nie kibicuję i nie daje się ponieść ogólnonarodowej euforii to co? Jestem outsiderem i samotnym buntownikiem! Albo nie jestem patriotą. Czemu to wszystko ma służyć? Może to chwyt, który ma zachęcić do kupowania różnych produktów związanych z piłką nożną i mistrzostwami, a może to propaganda, która ma zamknąć usta ludziom, którzy ośmieliliby się na głos krytyki? Nie wiem. Ja jednak w tym ogólnonarodowym piłkarskim poruszeniu się nie odnajduję.

                        Zbliżają się kolejne mecze, które odbędą się wieczorową porą. Wielu z moich znajomych znów zasiądzie przed telewizorami, by słuchając komentarzu Dariusza Szpakowskiego oglądać zmagania na zielonej murawie. Wiem jednak, że w najbliższy weekend wystartuje wyścig Le Mans. Jeśli dowiem się, gdzie będzie można obejrzeć transmisję na żywo to…myślę, że domyślacie się co będę robił.

                           
                                                                                                                      15.06.2012







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz