Uważajcie na drogach


Na świecie nie brakuje niebezpiecznych ludzi, których warto unikać. Całkiem niedawno miałem okazję ich spotkać.   


        Żyjemy w niespokojnym świecie. Co chwila dochodzą do nas informacje o katastrofach i wypadkach komunikacyjnych, zagrożeniach ekologicznych, terroryzmie i innych niepokojących zjawiskach, które wielu ludziom nie pozwalają zaznać spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Jeśli ktoś, a jest wiele takich osób, niemal codziennie ogląda telewizyjne dzienniki lub przegląda internetowe serwisy informacyjne, zapewne w każdym wydaniu widzi na ekranie sylwetki groźnych terrorystów, wykolejone pociągi, leżące w rowie auta albo wykrzywione w złości twarze ulicznych demonstrantów.
            Skoro na świecie jest tyle niebezpieczeństw to można dojść do prostego wniosku, że także i w naszym społeczeństwie mogą żyć ludzie, których należy się bać. Kim jednak są i jak ich rozpoznać? Może na co dzień są oni zwyczajnymi, nie rzucającymi się w oczy obywatelami, którzy co rano wychodzą ze swoim psem na spacer, a w piątkowy wieczór spotykają się ze znajomymi, a których groźny potencjał ujawnia się w określonych okolicznościach? Albo owymi niebezpiecznymi obywatelami są poszukiwacze spiskowych teorii, którzy zdaje się wyłączyli własny rozum i wykorzystują takie wartości jak religia i patriotyzm ku temu by w publicznej debacie ich racja zawsze była na wierzchu? Chociaż nie, być może ci, których powinniśmy poważnie się obawiać pracują w Radach Gmin, Województw i w samym Rządzie. Ich zadaniem jest zadbać o to, aby w Polsce każdy miał dobre i godne warunki dla życia i rozwoju, tymczasem pogrążeni są oni w kłótniach, których końca próżno szukać oraz dbaniem o własne interesy oraz nieustannym zwiększaniem ciężaru własnych portfeli co skutkuje tym, że wiele krajowych problemów wciąż pozostaje nierozwiązanych.  Kim są owi ludzie, którzy żyją wśród nas i których należy się bać? Niedawno ich spotkałem.
            Dwa tygodnie temu na kilka dni wybrałem się do leżących nad morzem Międzyzdrojów.  Droga miała nieco ponad 300 kilometrów długości i połowa trasy wypadała bardzo przyjemną dwupasmową drogą ekspresową S3, którą bez skrępowania i ryzyka można jechać ponad 100 km/h. Jeden z początkowych etapów podróży przebiegał ulicami Poznania. Było to około południa więc na ulicach było dosyć ciasno. Jednak nie dalej niż pół godziny później byłem już poza miastem gdzie choć nieraz trzeba było cierpliwie jechać za kolumną ciężarówek, podróż była całkiem przyjemna. I choć poza miastem natężenie  ruchu jest zazwyczaj większe niż poza nim, wcale nie znaczy to, że wyjeżdżając z niego można poczuć się całkiem bezpiecznie.
            Aby spotkać tych, których należy się obawiać nie trzeba wybierać się do któregoś z arabskich krajów w poszukiwaniu zwolenników dzichadu, nie wymaga się wypraw do Ameryki Południowej i niefrasobliwego wkraczania na plantację koki,  nie jest też konieczne wędrowanie po ciemnych miejskich zaułkach i dusznych pubach w poszukiwaniu zaczepki. By spotkać ludzi od których warto trzymać się z daleka wystarczy wziąć swój samochód i wybrać się nim na pozamiejską wyprawę. Ja właśnie tam ich spotkałem.

                   Na drogach nie brak ludzi, którym wydaje się, że biorą udział w wyścigu


            Jedną z tych osób był kierowca szarego Volkswagena Golfa. Jechałem jakieś 80 – 90 kilometrów na godzinę, a przede mną jednostajnym tempem poruszał się sznureczek paru samochodów osobowych. W pewnym momencie we wstecznym lusterku ujrzałem wspomnianego przeze mnie jegomościa, który najwyraźniej nie miał zamiaru dostosować się do sytuacji jaka przed nim rysowała się na drodze. Już kilka sekund później szary Golf wyprzedził mnie z zawziętością jakiej nie powstydziłby się sam Sebastian Vettel. Dopóki nie zniknął mi z oczu, widziałem jak jeszcze kilkukrotnie wyprzedzał innych kierowców w owy wspomniany przeze mnie sposób „na Vettela”. Co chwila raptownie zjeżdżał na lewy pas, żeby zobaczyć czy droga przed nim jest pusta.  Jakby było tego mało, po chwili wyprzedził wolniej jadącego kierowcę w taki sposób, że zmusił jadących z naprzeciwka do ratowania się ucieczką na pobocze. Kierowca Golfa być może przemierza teraz jakieś drogi myśląc o tym jak świetnie radzi sobie za kierownicą. Ja jednak uważam, że zwyczajnie jest to człowiek z problemami osobowościowymi. Mógł też być zwyczajnie naćpany, co nie wyklucza, a nawet wynikałoby z mojego pierwszego przypuszczenia.  
            Inną niebezpieczną osobą był prowadzący czarnego Peugeota 407. Jechałem akurat malowniczym fragmentem trasy, która ciągnęła się przez las. Jezdnia była całkiem szeroka, a asfalt równy i sprawiający wrażenie solidnego. Na liczniku miałem nie więcej niż między 90 a 100 na godzinę. W pewnym momencie wyprzedził mnie jadący jakieś 15 kilometrów szybciej Peugeot. No i co w tym groźnego zapytacie? Jechał szybciej ode mnie, więc najnormalniej w świecie mnie wyprzedził. Ja też mógłbym tak powiedzieć gdyby nie pewien,  raczej dosyć istotny fakt. Wyprzedzenie miało miejsce na podwójnej linii ciągłej jakieś 30 metrów przed dość wyraźnie zarysowującym się zakrętem. Strach pomyśleć co by było gdyby z naprzeciwka również nadjeżdżał ktoś o dość swobodnym podejściu do przepisów…
            Jeżeli co jakiś czas wybieracie się w dłuższe trasy samochodem,  to z pewnością także możecie przytoczyć podobne historie, a gdyby zebrać się w grupie i każdy po kolei opowiadał by o zaobserwowanych niebezpiecznych sytuacjach na drodze, rozmowa potoczyłaby się przez  dłuższy czas. Podobnie można by rozmawiać o różnych przejawach drogowej nieuprzejmości. Historie o wpychaniu się na pas po którym akurat jedziecie, zajeżdżaniu drogi albo nerwowym trąbieniu lub przejeżdżaniu pieszym niemalże po stopach wcale nie należą do rzadkości. Podobnie wielu z Was mogłoby przytoczyć historię o właścicielach BMW i Audi. Jedziecie autostradą lub drogą szybkiego ruchu, przed Wami duża ciężarówka więc patrzycie w lusterko czy nikogo nie ma w pobliżu i zaczynacie wyprzedzanie. Już po chwili zjawia się auto, które należy do którejś z tych dwóch marek jadąc prawie że na tylnym zderzaku Waszego auta i jeszcze mrugają długimi światłami chcąc w ten sposób popędzić osoby jadące z przodu. Może ich właściciele po prostu nie wiedzą, że na świecie istnieją samochody, które mają mniej niż 100 koni mechanicznych i ciężko rozpędzić im się do dwustu kilometrów na godzinę?

  Wystarczy trochę uprzejmości by okazało się, że po naszych drogach nie jeździ się źle

            Tymczasem nie trzeba wiele aby wszystkim na drogach jeździło się i przyjemniej i bezpieczniej. Wystarczy trochę wyrozumiałości. To przecież nic złego, że ktoś za późno zorientował się, że jedzie złym pasem. Wystarczy więc lekko zwolnić i pozwolić mu wjechać na właściwą linię. Nie kosztuje też wiele wysiłku zwolnienie podczas wyprzedzania rowerzysty albo lekkie zjechanie do prawego brzegu jezdni gdy widzimy, że ktoś za nami  szykuje się do wyprzedzania. Wystarczy zwykła wzajemna życzliwość żeby okazało się, że jazda samochodem nie musi być walką o przetrwanie.
            Kiedy wracałem do domu pod koniec trasy jechał przede mną Mercedes klasy CL na holenderskich tablicach. Co ciekawe mimo auta takiej klasy wcale nie jechał na złamanie karku lecz w miarę zgodnie z przepisami tak, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy samemu nie zabrać się za wyprzedzanie. Sytuacja na drodze ułożyła się jednak w ten sposób, że pozostałem za nim, zwłaszcza, że jechaliśmy podobnym tempem. Nie przeszkadzało to jednak innym, zarówno jadącym dużymi kombi jak i niewielkimi i niezbyt mocnymi autami  w dość dziarskim wyprzedzaniu białego Mercedesa. Być może później chwalili się przed innymi lub samymi sobą jak to wyprzedzili takie mocne auto. Ciekawe tylko co powie właściciel Mercedesa swoim niderlandzkim kolegom o polskiej kulturze drogowej.
Uważajcie na drogach.


                                                                      
                                                                                                                      16.7.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz