Jakieś półtora
miesiąca temu Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu oddała do użytku nowy gmach.
Jest to duży, utrzymany w stonowanych barwach, a mimo wszystko prezentujący się
całkiem nieźle budynek, który stoi zaraz za kremową, wybudowaną w XIX wieku
budowlą, która jest siedzibą główną Biblioteki i która jednak prezentuje się
lepiej niż jego świeżo wybudowany sąsiad. Budowa nowego gmachu trwała parę lat
i kosztowała ponad 70 milionów złotych czyli mniej więcej tyle ile kosztowałoby
nabycie 80 nowych Rolls-Royce’ów Ghostów. W związku z tym zamknięto stary
gmach, który od kilkudziesięciu lat znajdował się parę ulic dalej, a cały
księgozbiór, jak łatwo się domyśleć, przeniesiono do tego nowego.
Właśnie dlatego Biuro Prezydenta Miasta
Poznania wraz z Młodzieżową Radą Konsultacyjną zorganizowało otwarte dla
wszystkich spotkanie na którym dyskutowano na temat jak dobrze wykorzystać nowe
możliwości nowego budynku. Zastanawiałem się czy poświęcić swój cenny czas na
to by się tam pojawić. Może będzie nudno, trzeba będzie się elegancko ubrać, a
ja sam nie jestem zbyt rozmownym człowiekiem i raczej nie będę miał zbyt wiele
do powiedzenia. W ciągu dnia wypowiadam bowiem tyle słów, że nie byłbym
zdumiony gdyby ktoś pomyślał, że kilka pokoleń wstecz moja rodzina mieszkała w
Finlandii. Jednak ostatecznie ciekawość wzięła górę i jako człowiek
reprezentujący głos artystów oraz ktoś, kto prawie pięć lat pracował jako
strażnik w zamkniętym już starym gmachu Biblioteki Raczyńskich, postanowiłem
się tam wybrać. Ubrany zupełnie normalnie.
Na dworze panował popołudniowy upał
więc przyjemnie było wejść do klimatyzowanego pomieszczenia. Po przejściu przez
dość długi hol ozdobiony jakimiś stojącymi na środku drzewkami, znalazłem się w
niedużej kawiarni gdzie miało odbyć się spotkanie. Większość znajdujących się
tam ludzi stanowiła starsza młodzież. Na szczęście większość nie była ubrana
elegancko więc w pamiątkowej koszulce z 12 Poznań Maratonu raczej nie
wyróżniałem się z tłumu. Co niektórzy zaopatrzyli się w darmowe placki i kawę.
Być może myśleli, że dyskusja pochłonie tyle energii, że trzeba wcześniej
solidnie się posilić. Zwłaszcza, że prócz podejścia do lady nic ich to nie
kosztowało. Obecny był też pan dyrektor Biblioteki – Wojciech Spaleniak oraz
pani wicedyrektor – Anna Chwalisz. Zająłem zatem miejsce gdzieś z tyłu całego
towarzystwa, a po chwili zaczęła się dyskusja.
Biblioteka wybudowała nowy gmach. Jak wykorzystać jego potencjał?
Nie pamiętam czego dotyczył pierwszy
poruszony temat. Pamiętam tylko, że – mówiąc niczym erudyta szkolony przez
samego profesora Miodka – nie byłem należycie obeznany z zagadnieniem. Z pokorą
uznawszy, że w tym momencie niczego odkrywczego do dyskusji nie wniosę,
siedziałem sobie spokojnie słuchając co mają do powiedzenia inni. Wielu
próbowało wykazać się wyszukanym, niemalże salonowym momentami, słownictwem.
Nie wiem czy chcieli sprawić wrażenie wykształconych i dojrzałych młodych
obywateli poznańskiego społeczeństwa, zrobić wrażenie na tych, którzy siedzieli
obok czy może po prostu bali się, żeby
nie wyjść na niezbyt bystrych. Robiło to w każdym razie śmieszne wrażenie. Dodam
tylko, że w pewnym momencie pomyślałem sobie, że mogłem ze sobą zabrać słownik
z trudnymi wyrazami. Chyba napiszę do Miodka żeby jakiś mi polecił.
Cały czas siedziałem wycofany i
jakby lekko przygaszony dopóki nie poruszono tematu propozycji wykorzystania
nowego gmachu na działalności, powiedzmy, wykraczające poza to z czym zazwyczaj
kojarzy się biblioteka. Bo widzicie, kariera początkujących artystów często
jest niełatwa i burzliwa. Dopóki ich nazwiska nie staną się znane niełatwo im
dotrzeć z własną działalnością do szerokiego grona odbiorców. Działalność
takich ludzi często jest bardzo interesująca i niewiele gorsza, a czasem nawet
lepsza od tego co prezentują sławni i nagradzani owacjami. Fakt, młodzi
zazwyczaj nie są tak doświadczeni jak ci, na których się wzorują, ale przecież
mają do tego prawo. Tylko jak mają zdobyć to doświadczenie skoro ich zapytania
o możliwość występu czy zaprezentowania się często pomijane są milczeniem i
kiedy mało komu chce się poświecić uwagę komuś o kim jeszcze niewielu słyszało?
Właśnie dlatego pomyślałem sobie, że
skoro w nowym gmachu znajdują się sale o całkiem dużej powierzchni warto byłoby
dać możliwość zaprezentowania swoich prac właśnie tym, którzy są jeszcze mało
znani i bardzo cieszy ich każda kolejna osoba, która doceni ich twórczość. Nie
sądzę żeby dużym problemem było zorganizowanie i rozreklamowanie rozmaitych
koncertów, występów kabaretowych, wystaw malarskich czy (w końcu nie
zapominajmy że to biblioteka ) pomóc następcom Adama Mickiewicza albo Wisławy
Szymborskiej. Na takie wydarzenia można by również zaprosić przedstawicieli z branży, którzy daliby
młodym cenne rady i pomogli w pokonaniu paru kolejnych szczebli na drabinie ich
karier. I wcale nie musi być to wielki show na miarę DJ Tiesto czy pana Stinga.
Wystarczyłyby spotkania choćby na kilkadziesiąt osób, które przyszłyby w
sobotnie późne popołudnie by miło spędzić czas, posłuchać dobrej muzyki,
zobaczyć ciekawy występ czy popatrzeć na ładne obrazy. Być może ktoś z tych
ludzi wystąpi któregoś dnia przed kilkudziesięciotysięczną widownią, czyjeś obrazy
znajdą się na wystawie w Paryżu, a zbiór opowiadań kogoś innego sprzeda się w
godnym pozazdroszczenia nakładzie. Swoją opinię oczywiście przedstawiłem i
została ona przyjęta z entuzjazmem i zainteresowaniem więc kto wie, może moje
pomysły zostaną wykorzystane?
Oryginalne wnętrze sprzyjało konstruktywnym rozmowom.
Na spotkanie przyszedł też Prezydent
Poznania – Ryszard Grobelny. Jego zaangażowanie i postawa świadczyły jednak o
tym, że nie za bardzo miał ochotę tam przebywać. Jego twarz śmiało mogła
startować do konkursu na logo lekceważenia bądź stwierdzenia „nie chce mi się”.
Czy tak powinien zachowywać się ktoś komu powinno zależeć na rozwoju kultury i
wspieraniu możliwości rozwoju młodych ludzi? Wszystkim w pamięć najbardziej
zapadł chyba jego żart na poziomie Familiady. Dyrektor Wojciech Spaleniak, nawiasem
mówiąc bardzo sympatyczny człowiek, pół żartem – pół serio powiedział, że w
Bibliotece można organizować zdjęciowe sesje ślubne. „Samych ślubów nie możemy
organizować, bo ksiądz by się nie zgodził” – dodał żartem.
„Ale ja mogę
udzielać ślubów!” – wystrzelił Grobelny.
Cóż, jeśli moc
udzielanych przez pana ślubów jest taka sama jak efektywność rządów, to nie
wróżę tym małżeństwom pomyślnego losu, panie Prezydencie.
Jego postawa
była lekceważąca wobec przybyłych młodych ludzi, zwłaszcza tych, którzy poświęcili
czas i energię, aby to spotkanie zorganizować.
Muszę przyznać, że mimo wyszukanego słownictwa używanego przez część osób
i prób sprawiania wrażenia inteligentnych i kompetentnych, co jak wspomniałem
śmieszyło mnie, cieszy, że są młode osoby które chcą wyrażać swoje zdanie,
angażować się społecznie i pracować by poznaniakom żyło się lepiej i
przyjemniej. O to właśnie chodzi!! Niech pan Prezydent się od nich uczy.
13.
08. 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz