Mój dziadek
każdego dnia wiernie śledzi wszystko co dzieje się w polskiej polityce. Gdy nadchodzi wieczór i zrobi wszystko, co
chciał danego dnia zrobić, siada w pokoju na starym fotelu z wytartą tapicerką
i włącza TVP Info. Czasami, gdy jestem u niego w domu, siadam wieczorem w jego
pokoju i patrzę przez chwilę na poważne twarze polityków i rozmaitych ekspertów, którzy próbują przetłumaczyć
na ludzki język całą tę zawiłą mowę. Obserwuję jak deklarowane są kolejne
obietnice, które pewnie nigdy się nie spełnią, śmieje się z kłótni pomiędzy
przedstawicielami różnych partii zaproszonymi do telewizyjnego studia i
dostrzegam jak ciężki jest los dziennikarza, który zajmuje się polityką i musi
każdego dnia rozmawiać z przedstawicielami rządu, opozycji, koalicji i nie
wiadomo czego tam jeszcze. Uczciwie muszę przyznać, że mowa polityków jest dla
mnie tak poplątana jak pnący się po ścianach starego budynku bluszcz. Zwykle
niewiele z tego rozumiem i nie za bardzo orientuję się w tym jaka jest
propozycja aktualnego Rządu na rozwój kraju, a co na ten temat sądzi opozycja i
jej Prezes. Ostatnio jednak, gdy telewizor jak to każdego wieczoru, był
włączony, dowiedziałem się o warszawskich strajkach zaplanowanych przez
związkowców na dzień 14 września.
Pracownicy tego budynku mają dbać o dobrobyt. Czy tak się jednak dzieje?
Na organizowany przez Solidarność,
OPZZ i Forum Związków Zawodowych protest, przybyło z całej Polski ponad
100 000 ludzi. Chcieli oni wyrazić swoje niezadowolenie m.in. wobec
podwyższonego wieku emerytalnego, umowom śmieciowym czy niskim zarobkom. Można
by pomyśleć, że to po prostu kolejna manifestacja w kolejnej sprawie. Przyjechali,
co chcieli to sobie pokrzyczeli, a potem pojechali do domu. Kolejna grupa
niezadowolonych z czegoś osób, lub grupy próbujące wyładować swoją frustrację
gdyż ich życie nie wygląda tak jakby sobie marzyli. Z drugiej strony przyznam,
że rozumiem tych ludzi. Służba zdrowia kuleje, podatki są coraz wyższe, ceny
żywności i innych produktów prują w górę niczym startujące F-16, a urzędnikom
odpowiedzialnym za oświatę chyba nie za bardzo zależy, aby w kraju mieszkali
zaradni i kreatywni ludzie. Domyślam się też, że niełatwo zadbać o rodzinę gdy
zarabia się słynne 1200 na rękę. Słowem, jest przeciw czemu strajkować i
uważam, że kiedy w państwie dzieje się coś niedobrego, obywatele mają prawo
wyrazić swoje niezadowolenie.
Nie będę tutaj jednak streszczał przebiegu strajku. Nie było mnie tam,
nie jestem też członkiem jakiegokolwiek związku zawodowego i w ogóle nie o to
mi teraz chodzi. Nie planuję też zostać politykiem i raczej nie nadaje się do
tego. Opracowałem jednak swój, raczej
dosyć skromny ale prosty, sposób na to jak poprawić sytuację w kraju. Nie sądzę
by pozwolił mi on zdobyć taką
popularność, że mógłbym śmiało startować do wyborów na fotel prezydenta, ale
zasady te warto byłoby wcielić w życie. Składa się on tylko z trzech punktów.
Otóż często
można usłyszeć, że Polska jest krajem gdzie trudno o uczciwość, do czynienia
mamy z różnymi formami złodziejstwa, korupcją, a kto chce rozpocząć jakąś swoją
działalność lub rozkręcić biznes musi schować do kieszeni dżentelmeńskie zasady
i niejednokrotnie nagiąć przepisy. Niestety często tak się dzieje. Dlatego
pierwszym punktem mojego programu jest bycie uczciwym człowiekiem. Nie naciągać
nikogo, nawet na najmniejszą kwotę, nie dawać przyzwolenia na przekazywanie
pieniędzy w kopercie w zamian za załatwienie jakiejś sprawy, nie migać się od
płacenia podatków i nie naginać przepisów prawnych na swoją korzyść. Należy też
zostawić za sobą czasy gdy można sobie było zabrać do domu przedmioty i
sprzęty, które są wspólną własnością pracowników zakładu pracy.
Drugi punkt to solidność. Chodzi o
to, aby niezależnie od tego kim się jest, robotnikiem lub budowlańcem,
inżynierem, lekarzem czy prezesem, jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Jeśli
każdemu zależałoby, aby solidnie wykonywać to co do niego należy, do historii
odeszłyby sytuacje w których nowo wybudowana droga po zimie zyskuje wygląd
usłanego kraterami księżycowego podłoża, ściany budynków pękają po 10 latach, a plany zagospodarowania
przestrzennego okazują się chaotycznym szajsem.
Uczciwość, solidność i uprzejmość. Dzięki nim strajki w Polsce nie byłyby potrzebne
Ostatni i chyba najważniejszy punkt
programu to szacunek i uprzejmość wobec drugiego człowieka. Nieraz w naszej codzienności spotykamy
posępne twarze i widzimy różne przejawy gburowatości, zawiści czy złośliwości.
Czy nie byłoby lepiej gdybyśmy idąc ulicami miast widzieli pogodne oblicza i
spotykali ludzi, którzy w razie kłopotów chętnie nam pomogą? Albo jak fajnie
byłoby gdyby ludzie cieszyli się z naszych sukcesów i nie patrzeli wilkiem gdy
kupimy sobie nowy samochód. Poza tym jeśli ludzie kierowaliby się uczciwością i
szacunkiem, to moglibyśmy być spokojni o to, że pracodawcy dbaliby o
zatrudnionych w swojej firmie, a politycy opracowaliby przepisy, które
służyłyby obywatelom państwa, a nie napełnianiu swych portfeli.
Wielu ludzi myślało już nad tym jak
poprawić sytuację w państwie wymyślając nowe przepisy, opracowując reformy czy
po prostu starając się przemówić ludziom do rozsądku. Mój sposób jest skromny,
ogólny i nie wnika w zakamarki przepisów i ustaw o których nie mam zielonego
pojęcia. Nie spodziewam się też, aby po opublikowaniu tego felietonu na ulicach
pojawiły się plakaty i transparenty z napisem „Fabiszak na prezydenta”. Jestem
jednak pewien, że gdyby wcielić te trzy punkty w życie, protesty i strajki nie
byłyby już konieczne.
16.
9 .2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz