14 Poznań
Maraton. Kolejna edycja tego jednego z najpopularniejszych w Polsce maratonów
już za nami. Do mety dobiegło ponad 5500 osób. Jeśli chodzi o frekwencje to tym
razem, przykro mi, Warszawa była w tym roku lepsza. Jednak, jak zapewnia mój wspaniały
kolega Jakub, którego biegowa kariera trwa już 2 lata, były to świetnie zorganizowane
zawody. Mimo, że w szkole był zwolniony z WFu, dziś trenuje karate, a w
maratonie osiągnął czas na poziomie 3 i pół godziny. Nie będzie zaskoczeniem,
że pierwsze miejsce zajął zawodnik, które pochodzi z kraju kojarzącego się z
dużymi przestrzeniami, lwami, słoniami i filmami przyrodniczymi.
W tym roku nie startowałem w
poznańskim maratonie więc pisania relacji oczywiście się nie podejmuję. Zwraca
jednak uwagę, że w naszym kraju coraz więcej osób interesuje się tym sportem, a
przede wszystkim jego uprawianiem. Jeśli tylko zachowujemy w tym wszystkim
zdrowy rozsądek i nie kieruje nami chora ambicja, która może okazać się prostą
drogą do choroby fizycznej, to należy się z tego tylko cieszyć! Człowiek dla
dobrej kondycji fizycznej i psychicznej potrzebuje sportu tak samo jak, no cóż,
nie mogę wymyślić żadnego spektakularnego porównania, jak Blechacz fortepianu.
Nic zatem dziwnego, że pojawiło się
wiele, opracowanych przez profesjonalnych sportowców, planów treningowych,
które przygotować mają do startu na dystansie 42 kilometrów i 195 metrów. Co zawiera w
sobie taki plan? Mylą się ci, którzy sądzą, że wystarczy tylko przebiec dwa,
trzy , a czasem cztery razy w tygodniu przez jakieś 50 – 60 minut. Bieganie to
oczywiście część najważniejsza, ale istotna jest również rozgrzewka,
rozciąganie i schłodzenie, czyli zmniejszenie tempa pod koniec treningu.
Przynajmniej jeśli nie chcemy żeby nasze bieganie po parku czy lesie zakończyło
się bieganiem po lekarskich gabinetach. Ponadto eksperci powtarzają, aby nie
startować w maratonie u początku swojej kariery biegacza. Radzą poczekać ze dwa
lata i stopniowo startować zawodach na coraz dłuższych dystansach. Myślę, że są
to słuszne, poparte wieloletnim doświadczeniem rady. Jednak ja pięć lat temu
postąpiłem zupełnie inaczej.
Rok 2008. Tuż przed maratońskim debiutem. Autor - najniższy z drużyny.
Były to dla mnie jeszcze licealne
czasy. W naszej szkole od jakiegoś czasu istniał założony przez nauczyciela
wuefu, Borysława Dzieciaszka, Klub Maratończyka. Istnieje on do dziś i skupia
on uczniów, nauczycieli i absolwentów V liceum w Poznaniu. Już od września
namawiał on do spróbowania sił w poznańskim maratonie za co nagrodą miała być
szóstka z wuefu na koniec roku. Kusząca oferta, pomyślałem. Do końca roku
sprawdziany z wychowania fizycznego obchodziłyby mnie tyle co koncerny naftowe
troska o środowisko. Mimo to dystans ponad 40 kilometrów wydawał
mi się nieosiągalną ekspedycją. Wahałem się jakiś czas z decyzją. Może jednak
mi się uda? Któregoś dnia wybrałem się na Cytadelę, która jest dużym poznańskim
parkiem. Mój cel – zobaczyć jak długo jestem w stanie biec. Wystartowałem
oczywiście bez żadnej rozgrzewki czy rozciągania. Po prostu nie wiedziałem, że
coś takiego trzeba robić nawet jeśli chce się biegać spokojnym tempem.
Jedno kółko dookoła parku ma jakieś 2 i pół kilometra. Zrobiłem tych
kółek cztery lub pięć co zajęło mi godzinę z niewielkim haczykiem. Wtedy
stwierdziłem, że czas przerwać bieg. Powodem nie była jednak myśl, że zaraz
zasłabnę albo wypluję płuca.
Stwierdziłem tylko, że dalej nie mam już ochoty, choć czułem, że mogłem
pokonać dłuższy dystans. To przekonało mnie, że jednak warto spróbować, a jako
cel założyłem sobie nie tyle ukończenie biegu, ile przebiegnięcie możliwie
długiego dystansu.
Maratońskie plany treningowe mają zazwyczaj dwadzieścia parę tygodni. Mój
miał miesiąc. Treningi polegały na przebieganiu 2 – 3 razy w tygodniu około 10 kilometrów. Czułem
jak niemal z treningu na trening forma i pewność siebie rosną. Na dzień lub dwa
przed imprezą wstąpiła we mnie ambicja, która nakręciła mnie do tego stopnia,
że stwierdziłem iż spróbuję pokonać cały dystans. Doświadczeni biegacze z
pewnością uznają mnie za szaleńca, ale silna motywacja i wiara w siebie
sprawiły, że ciesząc się jak świnia w błocie, po ponad pięciu godzinach, po
zaledwie miesiącu treningów i pomimo faktu, że chyba nigdy wcześniej nie
przebiegłem za jednym razem więcej niż 5 kilometrów, dotarłem
do mety. Udowodniłem, że wiara w siebie i własne możliwości pozwala dokonywać
niewiarygodnych osiągnięć. Chyba niewiele osób we mnie wierzyło. Osobami, które
w największym stopniu sądziły, że jestem w stanie osiągnąć metę był wspomniany
przeze mnie założyciel Klubu Maratończyka i nauczyciel wuefu Borysław
Dzieciaszek, oraz ja sam. Zamknąłem też usta wszystkim szkolnym kolegom, którzy
uważali mnie za niepozornego słabeusza. Do dziś mam już na koncie trzy maratony
i nadal (już jako absolwent) startuję w barwach Klubu.
Nawet jeśli dorównujesz najlepszym, nie lekceważ przygotowania do zawodów.
Dlaczego w tym roku nie startowałeś?
To pytanie często zadają mi znajomi. Zazwyczaj odpowiadam, że to kwestia
wysokiego wpisowego, ale to tylko część prawdy.
Maraton w Poznaniu ukończyłem już trzy razy, a szczególne znaczenie miał
dla mnie ten sprzed dwóch lat kiedy to pobiłem swój rekord. Mam poczucie, że
kolejny start w tym miejscu byłby kopiowaniem czegoś co już osiągnąłem. Tak
jakby Marek Kamiński co roku chodził zdobywać Biegun Północny. Albo gdyby Felix
Baumgartner bez przerwy chciał skakać z wysokości 40 kilometrów (to
taki trochę maraton tyle, że z góry na dół, czyż nie?). Myślę, że nadszedł czas na nowe wyzwanie i
znalezienie kolejnego sportowego celu.
Choć treningi do mojego
maratońskiego debiutu trwały miesiąc i okazało się, że nie zawsze konieczne są
wielotygodniowe plany treningowe to sądzę, że nie byłbym w stanie ukończyć
zawodów gdyby nie trzy lata treningów lekkoatletycznych oraz trzy lata
treningów karate, które bardzo korzystnie wpłynęły na moją kondycję. Bogatszy w
pięć lat treningów biegowych, wiem, że przed następnym maratonem trzeba będzie
przyłożyć się trochę bardziej. Znam też wagę rozgrzewki i ćwiczeń
rozciągających i wiem, że w trosce o własne zdrowie nie wolno ich pomijać.
Doświadczenie biegowe, a zwłaszcza mój maratoński debiut, podpowiadają jednak, że przygotowanie fizyczne to nie
wszystko. Tak samo ważne, a być może i ważniejsze są wiara w siebie, pozytywne
nastawienie oraz zdrowy rozsądek, który dba o to aby nie szarżować poza
granicami swoich możliwości. Pamiętajmy o tym ruszając na biegowe ścieżki i
startując w zawodach na 10, 21 czy 42 kilometry.
17.10.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz