Technika wczoraj i dziś


Mawia się, że każdy kij ma dwa końce. Jeden całkiem ciekawy i ładny, a drugi, jakby to powiedzieć... Drugi jest mniej ciekawy.  O tym właśnie będzie ten felieton.

        Od XIX wieku kiedy wynaleziono maszynę parową rozwój techniki przyspieszył niczym koń, który wystraszył się wybuchu małej petardy rzuconej mu pod nogi przez niegrzecznego dzieciaka. Świat uczynił spore postępy od lat gdy przez rozległe prerie i pomiędzy pustynnymi skałami Dzikiego Zachodu kursowały buchające parą lokomotywy, wielką popularnością cieszyły się telegrafy obsługiwane przez dżentelmenów wystukujących alfabetem Morse’a wiadomość, w domach pojawiła się energia elektryczna, a w amerykańskich zakładach rozpoczynano produkcję Forda T. Dzisiaj pociągi rozwijają prędkość 200, a nawet więcej kilometrów na godzinę (ale nie w moim kraju), telefony prócz tego, że są telefonami pełnią funkcję nawigacji GPS, łączą się z internetem i robią nie najgorsze zdjęcia, prąd można pozyskiwać dzięki energii słonecznej lub stałym wiatrom, a wśród samochodów pojawiają się takie, które zaparkują i wyhamują bez trzymania rąk na kierownicy czy nogi na hamulcu. Tylko, że póki co często osiągają wartość niewielkiego mieszkania w centrum dużego miasta.

            Wszyscy się chyba zgodzimy, że rozwój przyniósł społeczeństwom wielu krajów dużo dobrego. W dawniejszych wiekach często wystarczyło zachorować na ostrzejszą odmianę grypy aby mieć znakomity pretekst do odbycia ostatniej spowiedzi i rozpoczęcia pisania testamentu. Dziś grypa oznacza z reguły tydzień, góra dwa tygodnie spędzone w domu pośród stosu leków i osmarkanych chusteczek do nosa. Mało tego, możliwe jest dzisiaj spokojne życie ze sztucznym sercem czy nerką.  Może takie  serce nie pozwoli na przebiegnięcie mety maratonu,  ale z pewnością może oddalić o bardzo długi dystans metę ziemskiego życia. Co więcej, myślę że jest kwestią kilkudziesięciu lat kiedy powstaną protezy rąk i nóg, które będą miały możliwość poruszania się i zginania. Proteza pozbawionego nóg biegacza Oscara Pistoriusa będzie uznawana za przedmiot pochodzący z odległej prehistorii.

Mamy sezon zimowy i sporo osób myśli o wybraniu się na śnieżne stoki w celu oddania się narciarskiemu szaleństwu. Niejednokrotnie są to wyprawy za granicę. Póki co ludzie nie wynaleźli jeszcze maszyny do teleportacji więc taka droga oznacza wielokilometrową podróż. W dawnych czasach wiązałoby się to z przynajmniej kilkoma dniami, które trzeba byłoby poświęcić na dotarcie do krainy alpejskich szczytów. Czekała by nas długa podróż konno, dyliżansem lub pociągiem.  Oznaczało by to, że połowę czasu naszego cennego urlopu spędzilibyśmy w jakimś niespiesznie poruszającym się środku lokomocji. W XXI wieku kwestia ta wygląda zupełnie inaczej. Na początku trzeba włączyć komputer. Ewentualnie wcześniej należy zgonić młodsze rodzeństwo (lub dzieci jeśli Czytelniku jesteś rodzicem), które upiera się, że koniecznie teraz musi dokończyć jakiś ważny etap gry komputerowej. Gdy się to uda, to po kilku minutach możemy rozpocząć przeglądanie ofert noclegowych, zarezerwowanie terminu i zamówienie drogą internetową biletów na samolot, tudzież inne środki komunikacji.  Można też obejrzeć zdjęcia oraz widok z lotu ptaka wypatrzonego przez nas miejsca gdzie będziemy chcieli wypocząć. Jeśli zdecydujemy się na podróż samochodem od razu można wyznaczyć najbardziej opłacalną trasę przejazdu.  Podróż zajęłaby jeden dzień. Ewentualnie dwa gdybyśmy jadąc samochodem chcieli uniknąć kilkunastu godzin za kółkiem.

         Rozwój techniki przyniósł ludziom wiele pozytywnych zmian

            Nie jestem jednak kimś, kto zachłysnął się możliwościami najnowszych technologii,  wychwalającym je jakbym był dziennikarzem, którego praca polega na takim pisaniu artykułów, aby w jak najkorzystniejszym świetle przedstawiać działania swoich zleceniodawców. Doceniam rolę technologii, ale mam do tego zdrowy dystans. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że kiedy niedawno zadzwonili do mnie do domu z propozycją oferty z szybszym internetem to przyznam, że nie za bardzo zależało mi na nowych możliwościach jakie próbował zareklamować telemarketer. Tak samo jak nie odczuwam potrzeby posiadania telefonu z dotykowym ekranem w którego funkcjach pogubiłbym się pewnie jak w labiryncie Minotaura, ani też zmiany mojego nieco już wiekowego komputera na jakiś najnowszy model z procesorem Intel Super Turbo Szybki Jak Jasny Gwint.

Otóż z rozwojem technologii wiążą się pewne zagrożenia. Pierwsze z nich to uzależnienie społeczeństw od techniki. Zjawisko to dotyczy wielu krajów na świecie, szczególnie tych zaliczanych do kultury Zachodu. Wystarczy pozbawić około 80% nastolatków albo osób znajdujących się w przedziale wiekowym 20 – 30 lat dostępu do internetu  albo możliwości korzystania z telefonu komórkowego, aby całe dnie przesiedziały w swoim pokoju patrząc nieobecnym wzrokiem w jeden punkt na przeciwległej ścianie i wywołać u nich poczucie utraty istotnego elementu ich człowieczeństwa. Ale jest to tylko coś co zwraca uwagę na większy problem. Załóżmy bowiem, że padły by systemy energetyczne i komputerowe.  Fabryki musiałyby zatrzymać produkcje, a miasta pogrążyłyby się w ciemności i chaosie. Coś takiego wystarczyłoby, aby ludzie żyjący w społecznościach w których wiele aspektów zależy od funkcjonowanie rozmaitych sieci, połączeń, technik i elektroniki, stali się jak bezbronne niemowlaki. Człowiek, jeśli zanadto zaufa nauce i technice wkracza na cienki lód i zwyczajnie może wpakować się w niemałe kłopoty.

            Coraz więcej ludzi dostrzega, że dzięki technologiom rządy państw, organizacje i firmy mają niespotykaną wcześniej możliwość szpiegowania. Komunikujemy się poprzez internet, korzystamy z kart bankowych, płacimy za produkty nie wychodząc z własnego domu.  To wszystko jest dużym udogodnieniem. Z drugiej strony na tej podstawie można łatwo sprawdzić co kupiliśmy, czym się interesujemy albo z kim spędzamy czas. Brzmi to trochę jak wprowadzenie do kolejnej części przygód byłego agenta CIA Jasona Bourne’a, ale wcale nie jest to fikcją. Raczej nic nie da się z tym zrobić, przynajmniej natychmiast. Pozostaje wcielić w życie znaną, ale chyba przez niewielu stosowaną zasadę, aby uważać na to co piszemy i publikujemy. Bo wyobraźmy sobie kogoś kto odnosi sukcesy, zarządza korporacjami, startuje na prezydenta lub jest często widywany na ekranach telewizorów i w czasopismach. Co w sytuacji gdy pewnego dnia do ich domu zapukają panowie w garniturach, białych koszulach i ciemnych okularach zapytawszy: „Przepraszam, a co pani/pan robił ładnych parę lat temu ze swoimi znajomymi na studiach?”

                                          Jeśli człowiek zbytnio zawierzy technologii, 
                                może gdzieś zagubić samego siebie i ściągnąć kłopoty


            Innym problemem może być stopniowy zanik umiejętności komunikowania się z ludźmi. Nieraz obserwuję ile czasu ludzie są w stanie spędzić przed ekranem komputera, a coraz częściej laptopa śledząc i komentując wydarzenia z życia ich znajomych, prowadzą różne dyskusje czy coś czytając. Moja siostra jechała niedawno pociągiem do Wrocławia. Niemal każdy spędził tę podróż z nosem w ekranie. Jeśli jest w tym zachowany umiar – wszystko w porządku. Gdy jednak zajmuje to zbyt wiele czasu może dojść do sytuacji w której ktoś będący w sieci człowiekiem aktywnym, udzielającym się wszędzie jak prymus na Harvardzie, prowadzącym rozmowę z co najmniej setką osób na raz, w rzeczywistości, gdy przyjdzie mu rozmawiać z kimś twarzą w twarz, będzie czuł się zagubiony, stosował mało rozbudowane wypowiedzi i panicznie bał się kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą.

            Rozwój i nowoczesna technika to w sumie dobra rzecz. Jest to szansa na rozmaite pozytywne zmiany. W tym wszystkim ważne jest jednak to, aby ludzie nie zapomnieli o znaczeniu słowa umiar, oraz o tym, aby nawet do tego co najlepsze i najnowsze mieć odpowiedni dystans.
           
P.S:  Propo najnowszych technik. Przedwczoraj przysłali mi jakiś nowy router. Dzięki niemu internet miał chodzić szybciej. Z ciekawości odłączyłem poprzedni modem i podłączyłem nową czarną skrzynkę z nazwą Znanej Firmy Telekomunikacyjnej, aby to  sprawdzić. Skrzynka się nie włączyła. Postanowiłem wszystko połączyć na stary sposób. No i nic nie działa.


                                                                                                                     
18.12.2013
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz