Mam naukową hipotezę. Styl jazdy odzwierciedla osobowość. Oto dowody.
Psychologiczne badania dowodzą, że
charakter człowieka można odczytać na podstawie wielu rzeczy. O tym jacy
jesteśmy dużo może powiedzieć choćby charakter pisma. Innymi kwestiami, które
mogą o nas zaświadczyć są wystrój i porządek jaki wprowadzamy we własnym
pokoju, a nawet to czy ikony na pulpicie komputera są ściśnięte w jednym kącie
czy raczej równomiernie rozmieszczone na ekranie. Poza tym bystry obserwator
może wyczytać z mowy ciała jaki jest stosunek danego człowieka do otoczenia czy
osób z którymi rozmawia. Sam nieraz dla frajdy rozwiązywałem psychotesty
określające osobowość i muszę przyznać, że prócz tego iż były dobrą zabawą, ich
wyniki często były bliskie prawdy. Fakty te zastanowiły mnie i sprawiły, że sformułowałem hipotezę mówiącą o tym, że charakter
człowieka z większym lub mniejszym przybliżeniem można wyczytać także na
podstawie stylu prowadzenia samochodu.
Czy styl jazdy może określać osobowość?
Mam pewnego kolegę. To porządny,
ambitny i łatwo nawiązujący kontakt z drugim człowiekiem gość. Jednocześnie jest też osobą wybuchową, która
dość ekspresyjnie reaguje na niekorzystne dla siebie fakty i informacje. Miałem
parę razy okazji, aby siedzieć w jego samochodzie na fotelu pasażera w momencie
kiedy on prowadził. Jego manewry i zachowania na drodze niejednokrotnie bywają
równie nagłe co zmiany jego nastroju w codziennym życiu. Zdarzały się sytuacje
w których, na skutek dość niespodziewanego i mocnego wciśnięcia pedału gazu lub
hamulca, moja głowa raptownie odchylała się w tył lub zginała w przód.
Nierzadko towarzyszy temu spontaniczna zmiana pasa ruchu. Brak cierpliwości,
która jest jedną z jego cech jest też dla mnie, jako pasażera, łatwo wyczuwalna
obserwując jego reakcje, które objawiają się podczas jazdy miejskimi ulicami.
Dla przeciwwagi podam też przykład
mojego kolegi Michała. Michał mieszka niedaleko Piły, a studiuje w Poznaniu.
Jest to ktoś, kto raczej nie ma szans na pobicie Rekordu Guinessa jeśli chodzi
o długość czasu przemówienia. To naprawdę spokojny człowiek, a zobaczyć go
wściekłego jest mniej więcej tak samo prawdopodobne jak odnalezienie dowodów na
istnienie pozaziemskich cywilizacji (choć może gdzieś w kosmosie żyją zielone
ludziki). W jego przypadku także miałem kilka okazji aby przyjrzeć się jak
jeździ. Byłem pod wrażeniem. Żadnych
szarpnięć podczas zmiany biegów, zero nieprzemyślanych ruchów czy gwałtownych
skrętów, a i tempo spokojne choć nie ślamazarne. Wypowiem teraz coś co chyba
sugeruje, że nie jestem stuprocentowym Polakiem. Otóż myślę, iż jest całkiem
prawdopodobne, że Michał jest lepszym kierowcą ode mnie. Pamiętam jak kiedyś na
pustym placu pomiędzy rozstawionymi pachołkami urządziliśmy sobie małe próby
sprawnościowe. Muszę przyznać, że poszło mu lepiej niż mnie. Niech zwycięstwo
to podkreśli fakt, że próby wykonywaliśmy moim samochodem.
Są też i inne argumenty
potwierdzające moją teorię. Szwecja,
Norwegia, Finlandia – oto kraje, które kojarzą nam się z mroźnymi zimami,
bardzo długimi letnimi wieczorami, piękną przyrodą, Marit Bjoergen i Jane
Ahonenem. Mieszkańcy tych krajów to zadowoleni, otwarci na innych, nigdy się nie
denerwujący oraz nigdzie nie śpieszący się ludzie. Cechy te idą w parze z tym,
że obywatele krajów Europy Północnej
uważani są jednych z najlepszych na świecie kierowców. Przypadek? Według mnie kolejny
dowód pokazujący, że styl jazdy wynika z charakteru i usposobienia człowieka.
Znam osobę, która jakieś półtora roku temu spędzała wakacje w Norwegii. Kuba,
tak ma na imię owa osoba, był pod wrażeniem tego, że o godzinie 22 spokojnie
mógł czytać książkę przy dziennym świetle oraz gościnności tubylców. Opowiadał
mi także, że Norweg jadąc pustą, gładką i prostą drogą na której ograniczenie
wynosi 70 kilometrów
na godzinę, dokładnie tyle będzie jechał! Gdyby taki Norweg trafił do Polski
byłby pewnie zaskoczony, że z powodu jazdy zgodnej z przepisami zostałby uznany
za zawalidrogę, obtrąbiony i co chwila ktoś próbowałby popędzać go mruganiem
światłami i tak zwaną jazdą na tylnym zderzaku. Chociaż, jak na Skandynawa
przystało, chyba nie wyprowadziłoby go to z równowagi. Nic zatem dziwnego, że
dzięki chłodnej psychice tamtejszych kierowców, w krajach Północy, statystyki
wypadków są najniższe w Europie. To wzór, do którego w Polsce powinniśmy starać
się dążyć nie zrzucając winy za dużą ilość wypadków na stan dróg.
Mieszkańcy północnej Europy mają piękne trasy oraz wysoką kulturę jazdy.
Przenieśmy się teraz na południowy
koniec Europy. W krajach z których wywodzi się Mitologia czy spaghetti,
temperament ludzi jest bardzo żywiołowy. Coś na wzór kolegi o którym pisałem na
samym początku. Wydaje się zatem, że styl jazdy Włochów, Hiszpanów czy Greków
będzie tak ekspresyjny jak ich osobowość. I właśnie tak jest. Oczywiście można
powiedzieć wiele dobrego o tych krajach i ich mieszkańcach. Mają ciekawą
kulturę, produkują znakomite wina i urządzają huczne fiesty. Jednak aby znaleźć tam dobrego kierowcę
potrzebny byłby czas wyrażony w latach świetlnych . Po czym okazałoby się, że
to i tak ktoś pochodzący spoza krajów Południa. Polscy turyści wybierający się
do któregoś z tych krajów często wracają zachwyceni wyluzowanym stylem życia
tamtejszego społeczeństwa. Wyluzowane jest jednak także ich podejście do
przepisów ruchu drogowego. We Włoszech przykładowo, autostrady to tak naprawdę
jeden wielki tor wyścigowy. Przejazd zaś przez duże miasto oznacza nieustanne
podjeżdżanie, zajeżdżanie, wciskanie, trąbienie i gestykulowanie. Dla nich to chleb powszedni
do którego na przestrzeni lat zdążyli się przyzwyczaić. Dla mnie byłyby to
nerwy, a przede wszystkim obawa o stłuczkę czy zarysowanie auta o co w takich
warunkach dla kogoś nie pochodzącego z tamtych rejonów byłoby nietrudno.
Jazda przez włoskie miasta to ryzyko zachorowania na wściekliznę.
Zdarza się, że ludzie którzy czują
się niedowartościowani próbują swoją niską samoocenę zrekompensować nadmierną
chęcią zaimponowania innym. Być może taką nieświadomą chęcią imponowania jest
pokazanie jakimi to świetnymi kierowcami
jesteśmy. A to często objawia się szybkim ruszaniem na zielonym, jazdą z dużą
prędkością czy niepohamowana chęć bycia pierwszym na światłach przy następnym
skrzyżowaniu. Obserwując innych dochodzę do wniosku, że chyba coś w tym jest.
Jak określiłbym siebie na tle mojej
teorii? Cóż powiedzieć, jeżdżę swoim tempem nie przejmując się tym, że widzę w
lusterku wstecznym wkurzoną minę gościa, który mruga na mnie światłami. Tak
samo jak nie denerwuje mnie to, że czasami muszę zwolnić bo ktoś przede mną
bardzo delikatnie wdusza pedał gazu. Nigdy nie trąbię na kogoś kto przez
0,000001 sekundy zagapił się na zielonym świetle, zazwyczaj przepuszczam
pieszych i staram się by moja jazda była przyjemna oraz oszczędna dla
samochodu. Zarówno jeśli chodzi o prowadzenie auta jak i osobowość,
zdecydowanie bliżej mi do obywateli krajów Północy. Pokaż mi jak jeździsz, a
powiem Ci jakim jesteś człowiekiem – może nie brzmi to zbyt poważnie i naukowo.
Myślę jednak, że jest w tym sporo prawdy.
30.12.2013